JOHN GREEN - GWIAZD NASZYCH WINA (THE FAULT IN OUR STARS)
KSIĄŻKA W LICZBACH:
stron: 312;
rok wydania: 2012;
cena: 39,99zł;
KSIĄŻKA W OSOBACH:
tłumaczenie: Magdalena Białoń-Chalecka;
projekt okładki: -
wydawnictwo: Bukowy Las;
KSIĄŻKA W MOICH OCZACH:
Do fanów książki - proszę, nie zabijajcie oraz nie czujcie się urażeni. To tylko moja opinia. ;)
Wszyscy zachwycają się tą książką - wspaniała, genialne metafory, historia, która doprowadzi cię do łez. Niestety, w tym przypadku moja sceptyczność do popularnych książek spisała się na medal. Jestem bardzo zawiedziona tą pozycją. Może wyrosłam z takich historii? Jedno jest pewne - nie spodobała mi się tak bardzo, jak spodobałaby mi się dwa lata temu.
Książka opowiada o miłości na tle kończącego się życia - wszystko to spowodowane jest rakiem. Hazel, która popadła w depresję, na spotkaniach grupy wsparcia poznaje przystojnego Augutstusa, który ciągle jej się przygląda. Wywiązuje się między nimi potyczka na spojrzenia, a również potem rozmowa. Od razu widzą w sobie bratnie dusze. I to dla mnie jest bardzo wyolbrzymione...
Wszystko dzieje się szybko - niestety odczułam, że autor na siłę chce ich poznać, sprawić, że się zakochają itp. Przecież nie jest niczym złym przeciągnąć wstęp o kilka kartek dłużej - sprawić, że jeszcze lepiej się poznają, rozwinąć wątek, bardziej uczuciowo opisać ich relację. Właśnie te opisy nadają książce duszę i czynią ją niepowtarzalną. Tutaj tego zabrakło a szkoda, bo pomysł był świetny, tylko wykonanie o wiele gorsze, co bardzo mnie zniesmaczyło.
Książka opowiada o miłości na tle kończącego się życia - wszystko to spowodowane jest rakiem. Hazel, która popadła w depresję, na spotkaniach grupy wsparcia poznaje przystojnego Augutstusa, który ciągle jej się przygląda. Wywiązuje się między nimi potyczka na spojrzenia, a również potem rozmowa. Od razu widzą w sobie bratnie dusze. I to dla mnie jest bardzo wyolbrzymione...
Wszystko dzieje się szybko - niestety odczułam, że autor na siłę chce ich poznać, sprawić, że się zakochają itp. Przecież nie jest niczym złym przeciągnąć wstęp o kilka kartek dłużej - sprawić, że jeszcze lepiej się poznają, rozwinąć wątek, bardziej uczuciowo opisać ich relację. Właśnie te opisy nadają książce duszę i czynią ją niepowtarzalną. Tutaj tego zabrakło a szkoda, bo pomysł był świetny, tylko wykonanie o wiele gorsze, co bardzo mnie zniesmaczyło.
Opisy są jak dla mnie suche, brak w niej słownych metafor - nie takich jakimi posługiwał się Augustus. Narracja trzecioosobowa byłaby w tym przypadku dużo lepsza niż ta, którą zastosowano. Uważam, że książka nie zasługuje na taką sławę i masę dobrych opinii jakie zewsząd do nas napływają.
Postacie są zaskakująco dobre - szczególnie Isaac czy kilkakrotnie wymieniony wcześniej Gus. Choć nie do końca polubiłam Hazel - nie utwierdziła mnie w swojej miłości - to właśnie chłopcy ukradli moje serce i sprawili, że śmiałam się z ich tekstów do rozpuku. Wciąż jednak nie doprowadzili mnie oni do łez...
Mimo słabego wstępu dałam książce szansę - tak jak myślałam, fabuła była bardzo przewidywalna. Gdy jednak chciałam rzucić książką w kąt nadszedł koniec, który tak naprawdę mnie urzekł. W minimalnym stopniu wynagrodził mi on zawód jaki przeżyłam podczas czytania książki.
A teraz słówko o grafice - trzy razy na nie z mojej strony. Polskie okładki nie podobają mi się za nic, filmowa jest już lepsza. Jednak oryginalna okładka z przeuroczymi chmurkami podoba mi się strasznie.
Podsumowując - zawód roku. Nie potrafię znaleźć wyjaśnienia dlaczego książka odniosła aż tak ogromny sukces. Jestem zdania, że film może okazać się lepszy. Obejrzymy, zobaczymy. "Okay?" także mi się nie podobało - większy sens miało "Zawsze". Strasznie podobała mi się metafora z papierosem oraz to jak Augustus zwracał się do Hazel.
Moja ocena: 5/10
Polecam osobom, które lubią romansidła. Wtedy może spodoba się Wam ta książka. Albo jeśli dopiero zaczynacie przygodę z czytaniem - wtedy również się Wam spodoba.
Zapraszam do komentowania.
Odmeldowuję się,
Myia.
Pierwsza negatywna recenzja. Musze i ja przeczytac, jestem mega ciekawa ksiazki, bo tez sie naczytalam jaka jest cudowna itp. :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie nie zabiję cię za to. :)
OdpowiedzUsuńJak już wcześniej wspomniałam książka mi się spodobała, ale rozumiem że nie każdemu także musi. W sumie też wolałabym zamiast Okay to Zawsze. Jednak dla mnie to bardziej sensowniej brzmi.
Ja też krzywdy Ci nie zrobię, bo rozumiem doskonale wszystkie "ale", które wymieniłaś, naprawdę. Mnie książka zauroczyła w chwili, kiedy potrzebowałam poczytać o takiej właśnie historii i trafiały wtedy do mnie właśnie takie młodzieżówki, ot, zwykłe powieści o nastolatkach z jakimś głębszym sensem. Za drugim czytaniem dostrzegłam wszystkie wady, ale jakoś ich nie dopuszczam do siebie, sentyment zwycięża, bo ilekroć patrzę na okładkę (tak, tę, która Ci się nie podoba ;p) przypomina mi się Gus i pół przepłakanej nocy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło.
Zgadzam się z tobą. Lubię czytać książki o nastoletniej młości, ale ta w ogóle mnie nie zainteresowała. Zdecydowanie film jest lepszy. :-)
OdpowiedzUsuń